Gespeichert von Leo am Di., 07.05.2013 - 21:01

 

Andrzej Zawiślak

Europejczyk i Wrocławianin z urodzenia i oddania, Freiburger z wolnego wyboru.
Uwielbia ojczystą polską mowę nie stroniąc jednakowoż od innych języków zarówno naturalnych jak i formalnych, żyje z pisania w javie i pythonie.
Poezję traktuje jako wrodzony mu liryczny sposób postrzegania świata – „Nie staram się opisać świata. Jest do tego za stary. Bawię się słowami. Dają wieczną młodość“.
Wstydzi się wielkich słów, patosu i egzystencjalnego cierpienia. Stąpa pewnie po ziemi, lubując się zdobywaniem alpejskich kamuli, pozostawia im całkowicie prawo do niebiańskiej górnolotności. A wśród słów pląsa, poddając się ich władzy i jak to niewolnikowi przystało – traktuje sam siebie z dystansem, choć niekoniecznie w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Najchętniej jako liryczny podmiot.

 

 

beret baska

każda ulica dzieli świat na połowę mówi hans z czarnego
lasu barman w hotelu i mógłbym przysiąc baskijski beret
przodków niegdyś zaciężnych żołnierzy zdradzonych pod
bazyleą przekrzywił się na tle portretu z wąsatym panem i
kobietami helmuta newtona świat oszalał kontynuował
temat zawieszony w próżni nad serwowanym koktajlem
więc poprosiłem o guinessa by spłukać smak berlińskiego
kwasu z plastrem cytryny manifestacja była pokojowa co
dzień liczę noże w kuchni a co do mołotowa dodał mięty
to wiem co cię wypełnia przeciągał gaskońskim spojrzeniem
po mojej rogatywce z dzwonkami i żonglując butelką z curacao blue
obudził uwagę karnawałowej klienteli w bedekerze unter
den linden podpierało się trzema gwiazdkami tłum zniknął
pod bramą i ściemniało w alei gdy wyszedłem na ulicę o lipny
rzut beretem opanowali drugą stronę połykacze ognia

 

rozjechana zebra

pisanie obiecanych listów przeciąga się
w ciemne dżdżyste noce wtedy w mroku
wszystko może być białe kot przebiegający
drogę i pijak śpiący na zebrze z asfaltu dzień
wydaje się być częścią nocy nie ma wciąż
szarych tematów które są dobre na list
kartka leży wśród bieli skrytej w ciemności
modlę się o drobinę czerni z obawą że znowu
zamiast listu do mamy wyjdzie mi biały wiersz

 

ikar z iwonicza

wikliniarz z iwonicza
cierpiący na brak jodu
nie umiał czytać
ale jak nikt inny wiedział
jak się plecie
koszyki aż
wyplótł skrzydła i poleciał
jak mówią na kursie wyplatania

gdy wzbijesz się nad iwonicz
bo z góry
lepiej widać za kościołem
dziurę wybitą
miękko
liśćmi dół wypełniają
resztki skrzydeł wrośnięte
z odgniecionym w nim ciałem

 

Mama powtarzała mi w dzieciństwie: "Może i poeta, ale głowa nie ta"
Czymże byłoby jednak życie bez przekory?

 

Neuen Kommentar hinzufügen

Klartext

  • Keine HTML-Tags erlaubt.
  • Website- und E-Mail-Adressen werden automatisch in Links umgewandelt.
  • Zeilenumbrüche und Absätze werden automatisch erzeugt.