Iwona Białek

Urodziła się w Mikołowie koło Katowic, studiowała filologię polską na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.

Ukończyła również studia wokalne i aktorskie, po których otrzymała angaż w Teatrze Muzycznym w Chorzowie. Zdobyła pierwsze miejsce za śpiew i kompozycje na festiwalu „Sacrosong“ w Katowicach. Po przyjeździe do Niemiec brała udział w wielu międzynarodowych projektach teatralnych między innymi: “Ruhr Theater Festival-Performence-Rendezvous Sacral w Dresdnie, Dortmundzie i Nowym Sadzie (Serbia), a także w wielu festiwalach muzycznych: Mikołowskie Dni Muzyki, Kemnader International, Dni Kosciola w Berlinie, Jüdische Tage NRW. Koncertowała z programami muzyki klasycznej i sakralnej w Niemczech, Polsce i USA. Występowała w Niemczech ze znakomitym muzykiem klezmerskim, dyrygentem i kompozytorem Leopoldem Kozłowskim z Krakowa.

Obecnie koncertuje z własnym zespołem i programami autorskimi “Klezmer meets Tango”, Klassik, Jazz.

Nagrała płyty: Klezmer meets Tango oraz Jewish Klezz Jazz z orkiestra jazzowa Wojtka Mrozka w Radiu Katowice.

Artystka od lat pisze własne teksty i komponuje do nich muzykę.

Poniżej kilka wierszy i tekstów poezji śpiewanej Iwony Białek.

Więcej na www.iwona-bialek.de

 

***

 

Cząstka Nieśmiertelności

Strącona w Kosmos

Z kluczem do Nieba na szyi

Chodzę po Ziemi

 

 

 

Zostawiam Ci tyle miejsca

 

Zostawiam Ci tyle miejsca w sobie,

Zostawiam Ci swobodę zranienia mnie

Daję wolność twoim dłoniom

I pocałunkom

 

Wpuszczam twoje zwierzęta do mego ogrodu

 

Nie każę ci grzecznie siedzieć ani cicho płakać

Jedynym twoim lustrem będzie moja miłość

Jeśli zechcesz odpłynąć dam ci moją tratwę

Wtedy odejdziesz nocą, nie łamiąc mych kwiatów

 

Wpuszczam twoje zwierzęta do mego ogrodu

 

Zostawiam ludziom otwarte przestrzenie

Zostawiam im swobodę zranienia mnie

Przychodzą bliżej niż się spodziewałam

Mocno, boleśnie zagłuszają mój krzyk…

 

Wiosna

 

Jak pachnie wiosna ?

Nierealnie jak rozmarzenie

Jak zapowiedź upalnego lata

 

Przychodzi cichcem.

Zasiadamy nieświadomi uczty,

którą nam zgotuje nasza swatka

 

Ona wchodzi do ogrodów, budzi drzewa z długiej drzemki,

gniazda mości dla słowików, serca skłania do udręki.

 

 

 

To co piękne i cenne trwa przez chwilę

 

Kupuj kwiaty,

Nie żałuj na nie pieniędzy

Stawiaj w domu

Niech cię rozdarują oczami wieczności, majestatycznym pięknem

 

Nie bój się kwiatów

Nie mów, że za drogie i że i tak zwiędną

Nie bój się przemijania piękna,

bo ono jest po to stworzone aby przeminąć

“bo piękno po to jest by zmartchwychwstało”

 

A najwięcej opowie ci o tym ten kwiat, który dopiero znajdziesz...

 

 

***

 

Zapadałam się w głębię

Odbijałam od dna

Rozumiałam coraz więcej o naturze strachu

Potem przestawałam się bać

 

 

Niebo Bóg Ziemia Ja

 

Jest pusto i cicho, nie ma szczytu i dna

Tylko Ziemię w bezruchu ktoś przykuł,

leży i łka

Chciej dotknąć mnie trawo, wszystko prostsze jest tak,

Będzie Niebo nade mna, murawa

Niebo Bóg Ziemia Ja

 

I opowiem mu znów

O tym wszystkim co już dawno powiedziałam

I zabraknie mi słów

I znów będę bez wstydu milczała.

 

Często boli ten świat, między Niebem a Ziemią

Twoje myśli są szumem ognistym, wodną przestrzenią

Wolność gdzieś blisko jest, daj mi dotknąć jej dłoni,

niech mi poda na tafli błękitu słowo miłości

 

Kiedy wicher uderzy, wtedy tarczą będzie tylko Twoja miłość

Gdy jej umiem zawierzyć to już wszystko we  mnie Tobą zwyciężyło

 

Jest pusto i cicho…

 

 

 

Ciągle we mnie

 

To miejsce ciągle zmienia mnie

Otwieram skrzydła do długiego lotu

To miejsce zmienność, blask i cień,

Smutek pożegnań, Radość powrotów

 

Ciągle we mnie, ode mnie, do mnie

Ciągle we mnie, ode mnie, do mnie

Znowu Ja

 

Być tu to nie znaczy zostać, nie znaczy odejść, ani posiadać

To bardziej ogląd stanu rzeczy, jaki jest, bo ma prawo istnieć.

 

Ciągle we mnie, ode mnie, do mnie

Ciągle we mnie, ode mnie, do mnie

Znowu Ja

 

 

Kolebka

 

Kolebka drewniana, przy niej Panna Święta.

Cisza osrebrzona i Moc Nieobjęta

Świerki już przysiadły w śniegu do wieczerzy

Do stajenki anioł prowadzi pasterzy

 

Kolibaj, kolibaj się kolebko święta

Dobrą wolę głoście pasterze, jagnięta

Bo nam porodziła Syna Człowieczego

Panna z Nazaretu, Matka Jedynego

 

Pod wieczór przybyli Mędrcy z wschodniej strony

Z bojanią schylili brody oszronione

Przed obliczem Jego, dary swe złożyli

Obłok łaski Bożej poczuli w tej chwili