Barbara Deckert,

urodziła się i mieszkała w Lublinie do 1998 roku. W 1998 roku miłość przywiodła ją do Pfaffenhofen. Ma dwóch, samodzielnych, wykształconych synów. Z wykształcenia jest specjalistą do spraw turystyki, w Niemczech pracuje w firmie elektronicznej.

Wiersze pisze od 2009 roku. Zaczęła od satyry politycznej: „Z pamiętnika Alika” i „Rozmowy z bratem”. Z czasem spróbowała innych form, i tak zebrało się około 500 wierszy. Publikowała wyłącznie na własnym blogu, a potem na Kobieta-wiersze.pl.

Tematyką wszystkich jej wierszy jest życie codzienne, to co dotyczy i dotyka zwykłych ludzi. Pisze o tym, co obserwuje, co ją porusza, drażni, boli, cieszy, śmieszy. Jest osobą empatyczną, z dystansem do siebie samej, co znajduje potwierdzenie w jej wierszach.

 

 

Bliźniaczka

Poranna cisza, sesja w łazience,
kawa wystygła - zimną dopiłam,
nagle telefon, w nim głosik dźwięczny,
słodko zasyczał: ty jeszcze żyjesz?

- A ty komórkę wzięłaś do grobu!?
(bezczelne babsko, co za pytanie!)
Wąchaj - rzuciłam - kwiatki od spodu...
Zniknęła zanim skończyłam zdanie.

A potem było, jak w kiepskim żarcie:
goście, tort, świeczki - zawiodły miechy,
nie doczekałam (w dmuchaniu) wsparcia,
efekt szlag trafił - mieli uciechę...

A gdy wieczorem stałam przy zlewie,
mąż podszedł, cmoknął, objął za szyję,
szepnął: kochanie, dziś oszczędź siebie
- masz urodziny...  jutro umyjesz.

Ta "druga we mnie" puszczając oko
(dzień przecież mógł się skończyć tragicznie)
podpowiedziała: zachowaj spokój,
to wszystko tylko... hipotetycznie.

 

 

A'propos

Prężę się, łaszę, mruczę, jak kotka,
patrzysz spod oka, jak na idiotkę,
a to nie moja wina - kochany,
że język " z Wenus " nie jest ci znany!

Bo kiedy tak się prężę i łaszę,
to nie dla forsy na fatałaszek,
na kosmetyczkę, fitness, fryzjera
- dbam, żeby portfel cię nie uwierał.

Pamiętaj: fitness kluczowe słowo
i nie myśl, że chcę w mięśnie " pakować".
Fitness - kochany -  to są zakupy,
noszenie toreb zdobytych łupów.

Nie marudź - proszę, że znowu wiosna,
a ja, jak foka tłuszczem obrosłam.
Tylko dla ciebie, uwierz na słowo
- większą powierzchnię masz użytkową.

Co stroisz miny? Ja nie dziwaczę;
po tylu latach, chcę wytłumaczyć:
( a fakt to przecież  jest namacalny)
oponka to mój efekt specjalny!  

Nie mów, że jestem rozkapryszona,
taką mnie przecież wziąłeś za żonę.
Raz jestem furią, to znów liryczna
- emocjonalnie więc elastyczna.

Wiedz, że gdy robisz maślane oczy,
twoja koteczka tylko się droczy
mówiąc: "nie teraz ", że "może potem”
- pojmij nareszcie, że ma ochotę... 

To jest instrukcja mojej obsługi,
choć wywód - może -  trochę przydługi,
bo jak ocean rozległy temat,
ale ostrzegam -  gwarancji nie ma!

 

Tfu! tfu! tfu!


Żyje przykładnie i po bożemu,
małżeńskie stadło ceni i chwali,
wredne pismaki - nie wiedzieć czemu,
zdradę, romansik mu wydumali...

Ja się nie dziwię, że europoseł
zawrzał i nagła krew go zalała,
w prasie domysłów pełno, pogłosek,
gdy on wierności jest ideałem. 

Polska jest państwem prawa - wie poseł,
sąd się pochylił nad intymnością,
zakazał obcym wtykania nosa,
opisywania skrytych czułości.

Dziwię się jednak, że gniew odebrał
bohaterowi jasność myślenia.
Po co z zakazem cała komedia,
gdy informacja, jak epidemia...?

Cnota się przecież krytyk nie boi,
w procesie można obronić imię,
chyba, że poseł jednak nabroił...
Wcześniej, czy później coś tam wypłynie...
tfu!