Kazimierz Jasinski

urodził się w 1957 r. w Objeździe k. Słupska. Mieszkał w Legnicy i Owieśnie k. Dzierżoniowa. Studiował administrację na Uniwersytecie Wrocławskim. Przez ponad dwadzieścia lat prowadził własną działalność gospodarczą. Od kilku lat pracuje i mieszka w Niemczech. 

Humanista z zamiłowania, interesuje się historią, ze szczególnym uwzględnieniem archeologii i historii sztuki. Nie mniejszym zainteresowaniem darzy politologię i religioznawstwo. Kilka lat temu zaczął pisać wiersze. Traktuje je jako najlepszą z możliwych form opowiedzenia o sobie, o tym co go w życiu spotkało i co może go jeszcze spotka. Jest członkiem grupy poetyckiej „Skrzydlaci”.

 

 

ranek…

dziwnie czas jak przechera na drobne się rozmienia
miast rachować w skupieniu sekundy i godziny
to plącze zwodzi mataczy na opak los odmienia
misternie miedzy nami snuje nić pajęczyny

przetyka delikatnie a to guzem milczenia
to znów niezrozumienia zaraźliwym grymasem
kilka skrzących się kropli w diamenty pozamieniał
mało było chwil szczęścia niechże się zjawią czasem

ranek jakiś nie taki zerka spoza chmur słońce
zda się wśród sznurów iskier zaledwie się przemyka
i szuka czy tych sieci zjawią się wreszcie końce
ze wschodem chciałby raźno powieki poodmykać  

by jeszcze raz obudzić życia wątpiące kruche
wlać ile tylko zdoła ciepła tęsknoty wiary
może spętane dotąd słabe ciałem i duchem
uwierzą w świt nadziei nie w mroczne nocne mary


pomyśl…

wczoraj czas się skończył znienacka i cicho
gdzieś nagle zniknęły schody wprost do ciebie
rozległ się złowrogi choć bezdźwięczny chichot
i umrzeć chce wszystko dlaczego sam nie wiem

jak pies bity kijem mogę tylko jęczeć
by zamknąwszy oczy razów końca czekać 
sam nie wiem dlaczego znów przed tobą klęczę
i żebrzę o łaskę i wyrok odwlekam

a przecież skazałaś nie za moje winy 
bo nawet ty dzisiaj nie powiesz że grzechem       
było gdyśmy sami wtopieni w jaśminy
stawali się jednym ciałem i oddechem

powiedzże i nie dręcz dłużej niźli musisz
czemu się sprzeciwiasz i sobie i światu
a młodą kwitnącą miłość zwolna dusisz
pośrodku uśmiechów i kobierców kwiatów