(fot. Lila Rafalski)

 

Stanisław Koselski

Urodził się w 1947 r. w Jeleniej Górze, gdzie ukończył Liceum im. Jana Kochanowskiego. Już w przedszkolu wykazywał rytmiczno-muzyczne zdolności. Od tej pory jego hobby to balet, pantomima, śpiew i sport. Nadal aktywnie trenuje tenis ziemny – jest instruktorem oraz zawodnikiem.

Okres przemian politycznych spowodował u niego zainteresowanie poezją. Jako zwolennik Konfederacji Polski Niepodległej opuścił w 1981 r. Polskę i osiedlił się w Niemczech, gdzie otrzymał azyl. W Polsce została żona i siedmioletnia córka Monika. Ogarnięty tęsknotą złapał za pióro i napisał swój pierwszy wiersz - „Dla córki Moniki”. Od tej pory napisał ich sporo. Oscyluje przeważnie w liryce miłosnej i satyrze.

fot. Rudi Kosinski

 

 

 

Jak cię kocham

 

Kocham cię każdą nocą

Cudownym każdym snem

Godziną minutą sekundą

Wymarzoną każdym dniem

Kocham cię jak te kwiaty

Co na polnych łąkach rosną

Taką jaką jesteś z natury

Serdeczną śpiewną radosną

Kocham cię już na zawsze

Bo zmysły moje do ciebie wiodą

Miłością bezgraniczną

Boś mego życia osłodą

Kocham cię do szaleństwa

Powabną piękną jędrną

Jak świtającą jutrzenkę

Kocham cię tylko jedną

 

 

Na kobiety

 

Cóż za istoty te boskie kobiety

Nie  bawiąc się detalami

Te które wpadły w moje ramiona

Były moimi kochankami

Lecz jedną prawdę wyznać muszę

Nie kryjąc się w parnasie

Tak potrafiły mnie oczarować

Aż pustki zostały w mojej kasie

 

 

Na mężczyzn

 

Ach te kobiety cóż za figury

Niebiańskie jesteście istoty

Jak tylko spojrzą na was mężczyźni

Dostają w głowach zawroty

Puls i ciśnienie w żyłach ich wzrasta

Wszystko im śpiewa jak chóry

Czują się silni jak lwy salonowe

Najwyższe zdobywać chcą góry

I wdrapać próbują się na te szczyty

Raniąc swą duszę i serce

A kiedy spadną w przepaść niełaski

Mali się stają w tej udręce

Bo zapomnieli o jednej prawdzie

A taki morał z niej płynie

Że zdobywając najwyższe szczyty

Czasami i noga się podwinie

 

 

Spotkanie

 

Spotkał motylek stokrotkę na łące

O! Jaką masz zgrabną kibić!

Jak wszystko jest w tobie pachnące!

Tu zauroczony jej urodą

Zaczął wymieniać jej przymioty

Na to stokrotka uśmiechnięta

Powiedziała mu rzeczowo:

Zamiast się tak zachwycać

Bierz się wreszcie do roboty

A do tego powiem jeszcze

Bez kozery i wahania

Przestań już tak umilać

Bo twoim nadrzędnym zadaniem

Jest: powszechnie zapylać!

 

 

Na Mężów Stanu

 

Dawnymi czasy królowie

Gdy o wszelakie sprawy się wadzili

To w szachowych szrankach swoje siły mierzyli

Narody w spokoju mogły żyć i pracować

Nie musząc się w chatach przed wrogiem chować

A dzisiaj jak dojdzie do politycznej awantury

To atakują od razu z najgrubszej rury

I z rozkazu srogiego i wielkiego stanu męża

Używa się do walki najcięższego oręża

I nie zważając na pakty i unie

Unicestwić chce wroga każdy jak umie

I chce go zniszczyć od razu na miejscu

Jak stonkę ziemniaczaną na polnym obejściu

Lecz używając do walki tajemniczych broni

W konfrontacji z rzeczywistością

Sam się nie wybroni

 

 

Do Braci Polaków

 

Powtarza się znowu historii czas

Że Polska w ubóstwie się chwieje

Maleje wiara w samych nas

Wiatr puste rozwiewa nadzieje

Choć Polak butny jest szlachciura

Niech nikt nie oskarża broń Boże!

Bo wieki mówią też za siebie

Że Polak potrafi żyć w zgodzie

Więc czas zostawić przyziemne obyczaje

Niech Bachus nie tańczy katuszą

Bo kiedy Polak w słabościach zachwiany

Innych zachęty wielkie kuszą

I płacze me serce krwawymi łzami

I duszę rozdziera ból w piersi

Jak żyć będziemy Bracia Polacy

Gdy przyjdą nowi cystersi?

A tuż za nimi sowieci czekają

Też mają swoje zakusy

Bo Polska ofiarą jest dla sąsiadów

Nie może się wymknąć z pokusy

O Bracia Polacy! Obudźmy się wreszcie

Z historycznego letargu!

Jak sami sobie nie pomożemy

Zginiemy jak na pchlim targu

Przeto nie patrzcie błędnymi oczy

Jak żyje ościenna kasta

Bo Polak żeby być Polakiem

Czujnym i zgodnym być musi

I basta!