Bronek Kozieński, czyli Bronek z Obidzy
Urodził się w 1963 r. Z zawodu stolarz i cieśla, czasami poeta i juhas, zawsze góral. Aktualnie budowlaniec. W poezji przeciera własne szlaki, wytwarza własny styl.
Jego wiersze biorą się z tęsknoty, za domem, rodziną, lasami i halami Beskidu Sądeckiego, za prostym życiem. Jego marzeniem jest bacówka na 986 m n.p.m.
Często wyjeżdża do pracy za granicę. Wyjazdy te są dla niego okazją do przemyśleń i sądów o świecie, które potem przelewa na papier.
Jego wiersz pt. „Boso” pojawił się w albumie „Łącko kwitnące talentami” promującym łąckich twórców. Publikuje często na portalach poetyckich, m.in. www.emultipoetry.eu oraz w lokalnej i ogólnopolskiej prasie. Jest laureatem kilku konkursów poetyckich.
 
 
 
 
Cieśla i Józef (o jeden kościół za daleko)
 
Tischnerowi
 
Nawet się cieszył, że przez gwarę, ta pierwsza spowiedź w wielkim mieście,
nie będzie zrozumiana wcale, więc może wszystko wyznać. Wreszcie.
Kiedy miał kończyć i powiedzieć: już więcej grzechów nie pamiętam,
dodał: i mową grzeszę co dzień, takie tam różne, i przekleństwa.

Za to ze kciołeś mnie osukać, trza na kościele dach pszyśpiesyć,
co zaś się tycy twoje mowy, mozes niom, synu, dalej grzysyć.

O jeden kościół za daleko, by wrócić wzrokiem na Podhale,
tak samo dzieje się z człowiekiem, który ucieka coraz dalej.
Myśli, że z wiosną, w stare gniazdo będzie powracał jak bociany,
rzadko powraca jako gazda - częściej jak chłop cywilizowany.

Słuchał tych jego filozofii i właśnie przez to, że tak kazał,
odwiedzał kościół przy parafii, gdzie zapomniane grzechy zmazał.
 

 
 
O zwykłym juhasie
 
Kiedy mi w górach braknie hali
w ostatni redyk weź mnie Panie,
pokażę Ci jak bacowali
zwykli pasterze – Podhalanie.
 
Z pasterską laską na parceli,
gdzieś na ostatnim skrawku nieba,
nie będę straszył nią, nie dzielił,
oparty na niej będę śpiewał.
 
Nawet baranom niepokornym
nie każę skubać na kolanach,
owcom bezpłodnym i mniej dojnym
nie każę leżeć krzyżem w zamian.
 
Nie będę grodził płotów z krzyży
co wywołują wilczą niechęć
i sam nie złożę do pacierzy
zwierzęcych warg, gdy wolą beczeć.
 
Jeśli zbłądziłem, wybacz Mistrzu,
nie ma nad Ciebie lepszych baców,
jesteś pasterzem ponad wszystko,
tylko zatrudniasz złych juhasów.