Jerzy Ludas

urodził się w 1951 r. w Hrubieszowie. Poeta, malarz, rzeźbiarz, fotografik. Od 1984 r. mieszka w Braunschweig.

Publikował m.in. w „Info&Tips”, „Znad Willi”, „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Płockim”, „Gościńcu Sztuki”.

Był wyróżniony m.in. w konkursach: „Człowiek Dobro Piękno” – I nagroda (2000); O Pioro Oficyny Wydawniczej TAD – I  nagroda (2005); im. Jana Pocka – III nagroda ( 2006, 2007, 2008); im. Zbigniewa Herberta – III nagroda (2007 ); Wiosna u Poetow – II  nagroda (2007); Międzynarodowy Konkurs Poezji „Najdroższe Gniazdo Rodzinne” – I nagroda (2009). www.jurekludas.artists.de

 

Patrzenie

Bordowo - siwe domy 
dachy w podcieniach zachodu 
Żeby obraz zapełnić 
jest obłok na końcu drogi 

Kiedyś stojąc na wzgórzu 
widziałem smugę mostu 
Dotyk w chwili przypomnienia 
miał być łącznikiem 
pomiędzy jestem i pozostanę 

Pełnia godzin w tym miejscu 
i kto by pomyślał 
że właśnie tu 
żeby dojść do porozumienia 
mówić trzeba będzie 
kilkoma językami 

Wchodząc w obcy sen 
czekam posłusznie 
na wyznaczonej stronie 
Chwila żeby zaistnieć 
musi być poznana 

Można by teraz rozmyślać 
o panowaniu wiary 
nad źródłem cierpienia 
wyróżnić myśl i słowo 
albo ich brak 
ale zesłanie w pamięć 
jest nam najpewniejsze 
i prześladuje nas niestrudzenie 

 

Wspomnienie 



Znów do mnie powracasz 
w porze wieczoru 
kiedy smutek 
pierwszy zwiastun nieba 
spływa cielesnym dotykiem 
a ja broniąc się 
szukam oparcia 
w barwach dźwiękach 
i wszystkich żywiołach 

A jednak chciałbym 
jak bezdomny chłopiec 
poznawać ciebie na nowo 
być świadkiem 
pierwszego spotkania 
kiedy otwiera się przeczucie 
i budzi ruch dłoni 

Może lepiej zapomnieć 
czas i drogę powrotu 
zamilczeć żeby nie zranić 
bo przecież żeby żyć 
nie wystarczy 
zamieszkać wewnątrz drzewa 
i mówić głosem nieobecnych 


 

Chyba 



Chyba bieli to wina 
ze szkolnego zielnika 
robaka w dzikim jabłku 
ogrodnika z kijem 
i psem przy drodze 
że szliśmy w Dzień Akacji 
do piaskowych jaskiń 
przy płytkiej wodzie 


Chyba szumiała wiklina 
i rybim okiem 
dzień się zaczynał 
pod ścianą magów 
paliliśmy ogień 
zbliżał się cień 
zwierzęcych zapachów 
nad popiołu progiem 


Chyba to wieczór skulony 
zaskoczył nas nagle 
przy gorącym odbiciu wody 
wody jak źrenica zgęszczonej 
I nie pomyślał nikt 
że to dzień się goił 
gdy wracaliśmy na skróty 
nie znając przyczyn niepokoju