Ewa Tuz (Konkol), urodziła się 1 stycznia 1957 roku we Władysławowie. Tam spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. Drogi życiowe poprowadziły ją z północy na południe Polski (Kędzierzyn- Koźle), a następnie poza granice Polski, do Hermer, gdzie mieszka do dzisiaj. Obrazy malowniczych miejsc, bliskich sercu ludzi, muzyka morza, jego urok i zapach zapisały się tęsknotą w jej sercu. Tęsknocie tej daje wyraz w malarstwie oraz w wierszach wyrzucanych z gejzeru duszy, latami powstrzymywanych wypowiedzi o tych, co odeszli z jej życia, ale pozostali na stałe w pamięci. Malarstwem zajmowała się od zawsze, a od 2008 roku, niektórym malowanym obrazom przypisywała wiersze, lub treść wierszy przelewała na płótno. Debiutowała w 2010 roku. W 2013 roku wydała tomik poezji pt. “Azyl duszy”. Swoje obrazy wystawiała m.in. w Kędzierzynie Koźlu oraz w Hemer Wypuszczając moją poezję z “szuflady” oraz przelewając farby na płótno, pokładam nadzieję, że choć trochę rozbudzę wspomnienia, nawet te najskrytsze, oraz marzenia i tęsknoty. Chciałabym wesprzeć wyobraźnię o teraźniejszości, przeszłości a także przyszłości, kusząc wspomnieniami młodzieńczych doznań, które każdy może ocenić w swoim sercu, otwierając się na subiektywne pojmowanie miłości, tęsknoty i azylu własnej duszy.

 

Chcę powrócić...

Chcę powrócić na ulice,
takie żwirem wysypane,
prowadzące wprost na plażę,
gdzie chodziłam co poranek.
Rozświetlone wieczorami
księżycowym blaskiem nieraz,
chcę powrócić w tamte lata,
takie inne od tych teraz.

Chcę przytulić się do brzozy
co me tajemnice znała,
w tamte lata chcę powrócić,
kiedy byłam jeszcze mała.
Ujrzeć znowu pianę białą
na wzburzonych morza falach.
Być wędrowcem w tamte lata,
które kiedyś tak kochałam.


Lubię marzyć

Lubię myślą poszaleć...

Poplamić tęczą życie.

Gdy szarość serca

uśmiech pochłania

i tęsknić zaczynam skrycie.

 

Lubię malować duszę,

kiedy mnie smutek dogania.

Najlepiej jest akwarelą...

Łzą na papierze rozlana,

z czasem... Papier ją wchłania.

 

Lubię marzyć...

Jesienią o wiośnie

a zimą tęsknić za latem.

Kocham Twój uśmiech

i w oczach morze.

Nie lubię... gdy słońce gaśnie.

 

Publikacja z dwutygodnika Samo Życie nr 10 (483) /2016r.

 

Ławeczka

Wsród drzew, co w ciszę wsłuchują się skrycie,

alejka... Jak łuk Amora.

A na niej ławeczka liryczna, kusząca.

Zmęczonego poetę woła.

 

Przysiądź i ulżyj Twym stopom,

wsłuchaj się w ptaków śpiewanie.

Przysiądź i ulżyj sercu.

Może w ciszy nowy wiersz powstanie.

 

Wsród drzew, wiatr leciutko marzenia potrąca,

myślami wracam do domu.

Za mną zachodzi już czerwone słońce,

przede mną... Zorza wschodu błękitu woła.

 

Przysiadłam na chwilę, by serce ukoić,

wsłuchałam się w wiatru muzykę.

Tam, za zakrętem był dom mój i ogród...

I wiosna, i moja ulica.

 

Księżycowa melodia

Na strunach marzeń

melodię swą kładzie, ksieżyca blask.

Głaszcze struny i w serce przenika,

delikatnym echem dotyka,

rozbujane trawy nadbałtyckich plaż.

 

Jest nostalgią muzyczną wiatru,

w rozczesanych koronkach morskich fal.

Szumem wznosi dno morza, by muszelki wyłowić

i bursztyny rozrzucić w siną dal.

 

Senna muza, na napiętych strunach,

kwitnie bzami co zapachem cieszą.

Słowa w łąki niebiańskie zamienia...

Wtedy nawet i anioły grzeszą.