Fot. Jola Wolters
Zbigniew Budek
Urodził się w 1948 r. w Wejherowie na Pomorzu. W 21 roku życia przeniósł do Krakowa. Od 1986 r. mieszka w Niemczech, obecnie w Bonn.
Jego pisanie zrodziło się z zamiłowania do poezji współczesnej.
Pierwsze wiersze napisał mając prawie 60 lat. W 2008 r. wydał debiutancki tomik poezji - Repetytorium z historii. Od tego czasu jego wiersze są drukowane w wielu almanachach o zasięgi ogólnopolskim. Jest członkiem Stowarzyszenia Twórczego Artystyczno-Literackiego w Krakowie.
"To pisanie zrodziło się z zamiłowania do samej poezji, i jak wyznał mi autor: jego celem nadrzędnym jest zachowanie języka polskiego w rodzinie. Ma to też drugi aspekt, bo jak pisał kiedyś J.W.Goethe: „Sooftmal bist du Mensch, wieviel Sprachen du sprichst” – (Tyle ile znasz języków, tyle razy jesteś człowiekiem)."
Z posłowia Józefa Janczewskiego
Wydał dwa tomy wierszy: "Repetytorium z historii" (2008) oraz "Seans za dwadzieścia kilka groszy" (2010), www.volumina.pl/manufacturer/budek-zbigniew
Więcej:
www.wiadomosci24.pl/artykul/spozniony_poeta_8211_zbigniew_budek_138197.html
www.wiadomosci24.pl/artykul/seans_za_dwadziescia_kilka_groszy_189738.html
www.wiadomosci24.pl/artykul/krakow_wieczor_poezji_zbigniewa_budka_199699.html
Motyw gołębia
Jestem tu z konieczności
Potrzeby ducha
Po części z lęku
Spowodowany małą wiarą
Jednak sytuacje mnie usprawiedliwiają
Tu każdy powinien odetchnąć
Uwierzyć w to, że czas się zatrzymuje
Zawsze na korzyść okoliczności
Realne możliwości znalezienia się
Pod murem, którego już nie ma a
Metafora tak czy inaczej zaciera się na amen
Tu latał gołąb pod muszką
Przewybornego strzelca, który
Zauważył w dziobie chorągiewkę
Była biała a on szukał spokoju.
pijani, ale wieczni
oswobodzili się marihuaną
mali ale odważni na jakąś chwilę wolni
poczuli lekkie skrzydła
bez ramion
z oddali słyszeli głos i więcej głosów
wmawiano im że są ptakami
zabawiali się nad ciężarem świata
jedni się ocknęli w sam raz
inni za późno
jeden z nich napisał wiersz
o tym że świat się dźwiga na ramionach
a nie na skrzydłach
Po takiej zimie jak ta
Chrystus wcześniej zostanie ukrzyżowany
W kamieniołomach zginie więcej osób
To samo stanie się z czasem na radosne Alleluja
W efekcie nikt nie bierze w spadku tej pory roku
Ani satysfakcja ni posiadłość
Obyczajów dobrodziejstwa doświadczysz wiosną
Śmierć odłoży kosę założy krótką spódniczkę
Tak jest wygodniej z ziemią pod stopami
I to nieważne, że jesteśmy żebrakami
Z talentem okłamywania prosto w oczy
Tożsamość
szukam rozstrzygającej frazy
w międzyczasie to co czytasz
nic ci nie mówi o rytmie
który ustawia się w szyku
zakłada się strofa za strofą
przed ostatnim mostem
po tej stronie jest wiosna
psy gonią cienie drzewa
moczą korony w rzece
to wszystko jest istnienie
nie ma mowy o bezrobociu
kto by pomyślał o nieprzeżyciu
jest jeszcze jeden brzeg
jedna pora roku następne nadbrzeże
musisz tylko patrzeć
nawet gdy boję się puenty
nie można mówić
że nie ma życia przed śmiercią
Kwiaty. Ostatni raz.
Widziałem mojego tatę
odwiedziłem go na przepustce
z poprawczaka,
siedział zamyślony pod trzepakiem
na trzepaku wisiał dywan,
moja mama szukała pracy.
Dzisiaj spojrzał mi w oczy
- żebym cię nie znał
powiedziałbym, że
nie żyjesz
- ponieważ go już przerosłem
nie trudno było mu opuścić głowę.
trzydzieści prawie lat
uczyłem się ojczyzny
po łacinie klęcząc przed ołtarzem
w nagrodę miałem zastać księdzem
stało się inaczej
ktoś, kto nazywa się los
wysłał mnie w podróż
tak daleką
ze zakręciło mną
aż dookoła świata
przez dwa dziesięciolecia
i nawet więcej
w świecie dziurawym jak sito
nikt nie wiedział gdzie
i jak mnie przesiać
musiałem zadecydować ja!
drugi raz w życiu przeszedłem odrę
uwiłem gniazdo
nad rzeką Rhein
tu posiałem mak
wiedziałem jak
ziemia się dalej kreci
kręcę się ja
zbierając chleb powszedni