Projekt okładki: Mateusz Smolka

 

Dziesięć kroków od Calehm

Powieść o utopijnym mieście Calehm, rządzącym się swoimi prawami, niezależnego od zewnętrznego świata. Jego założeniem było zapewnienie życia szeroko wszelkim możliwym outsiderom, niezdolnym do życia w ustalonych społecznych formach. W tym mieście wszystko wolno.

Głównymi bohaterkami są dwie kobiety, Dagmar i Arlena, z których jedna – starsza, chce wyzwolić się od nadmiernego wyzwolenia Calehm, druga, rozczarowana swoim życiem, chce za wszelką cenę do niego dołączyć.

 

Fragment

Str. 45

 

- Czyli... Twój Anioł Stróż zakazał ci samobójstwa – powiedziałam do Arleny.

- Tak. Poza tym mój Anioł Stróż zna twojego.

Nie byłam ani zdziwiona, ani przestraszona. Musiałam tylko dopuścić do siebie możliwość istnienia nowego elementu w życiowej łamigłówce: obecności Anioła Stróża. A przecież chciałam uważać życie za własne dzieło, jeśli nie doskonałe, to przynajmniej solidne. W tej starannie uplecionej koncepcji nie było miejsca na niczyje Anioły.

Chciałam zdeprecjonować Arlenę wraz z tym, co powiedziała. Zastanawiałam się nawet, czy nie jest - wbrew swoim zapewnieniom - zwykłą schizofreniczką. Te jej dialogi z głosami! A jednak... Ja również znałam tę formę dialogu. Ale zawsze traktowałam to jako własne rozważania, zwyczajne ludzkie myślenie „tak, ale” albo „nie, ponieważ”. Byłam pewna, że rozmawiam sama z sobą.

- Ja słyszę go wyraźnie – powiedziała Arlena. - inaczej niż ciebie, inaczej niż wszystko, co dociera przez uszy, mimo to wystarczająco jasno. I wiem, że są to jego słowa, jego - nie moje własne.

- I co mówi ci twój Anioł Stróż? – zapytałam, nieudolnie udając psychoanalityczkę.

- To samo, co ty. Powiedział, że nie wolno odbierać sobie życia.

- Uzasadnił to jakoś?

Wstydziłam się sama przed sobą. Byłam groteskowa i żałosna, jakbym grała terapeutkę w serialu, a całe moje przygotowanie do roli polegało na przeczytaniu kilku kartek z „Vademecum psychologa”.

- Uzasadniał to długo i na wiele sposobów – odpowiedziała Arlena. To trwało wiele miesięcy. Na końcu powstał ten warunek.

- Anioł postawił ci warunek?...

- Tak, i jeśli go spełnię, wolno mi będzie odejść.

Pomyślałam, że chcę uciec. Mimo zakazałam sobie słabości, nie pozwoliłam nawet na zamknięcie oczu.

- Anioł Stróż zgodzi się, abyś odebrała sobie życie?

- Sądzę, że on nie wierzy, by mi się udało. Jednak zawarliśmy umowę.

 

Ty wiesz tylko tyle, że życie ci dopiekło, powiedział Anioł. I chcesz odejść. Nie wiesz dokąd, nie wiesz jak. Nie znasz konsekwencji. Więc powiedz mi o nich – zaproponowała Arlena Aniołowi. Nie mogę – odpowiedział.  Dlaczego? – chciała wiedzieć Arlena. Anioł roześmiał się: Mówiąc twoim językiem to tajemnica zawodowa. Nie wierzę ci – powiedziała Arlena, już zmęczona – nie masz niczego w rękawie. Także o tym nie warto rozmawiać... Arlenie wydało się, że słyszy wyrzut jego głosie, jednak natychmiast uznała to za niemożliwe. Muszę cię zatrzymać – powtórzył Anioł. - Musisz dokończyć swojej drogi... Tu na Ziemi – uzupełniła za niego Arlena. Tak – potwierdził Anioł. I zanim zacznę zatrzymywać cię siłą... Siłą? – powtórzyła złośliwie Arlena. Moimi sposobami – sprostował Anioł – ... wolałbym przekonać cię do pozostania z własnej woli. A jak chcesz to zrobić? Chcę ci coś zaproponować. Zawrzemy umowę – odpowiedział Anioł. Arlena wzruszyła ramionami: Po co? Anioł nie zdenerwował się, jego anielska cierpliwość zachowała swój jednolity, pogodny styl: Muszę dojść z tobą do porozumienia – powiedział – bo nie mam innego wyboru. Bo to twoja praca? – zakpiła Arlena. Oczywiście, ale to przecież wiesz. Na czym miałaby polegać ta umowa? – spytała. To proste - odpowiedział Anioł - udowodnij mi, że wszystko, czego strzegę, nie ma sensu. Pokaż mi, że ja sam jestem pozbawiony sensu. Wtedy przestanę istnieć, a ty zrobisz, co zechcesz. I wtedy będzie ci obojętne, co się ze mną stanie? Tobie, Aniołowi?- zdziwiła się Arlena. Skoro przestanę istnieć? – odpowiedział pytaniem Anioł.

Mów – zdecydowała się Arlena. A więc dobrze: wybrałem dla ciebie coś, co łatwo zrozumiesz, ponieważ jest proste i wspólne obu naszym światom. Skoro życie nie ma dla ciebie znaczenia, skoro porządek świata jest dla ciebie zbędny, pokaż mi to krok po kroku. Udowodnij mi, dowiedź mi, że są nieprzydatne. Niby jak mam to zrobić? – spytała Arlena – to przecież niewykonalne. Nie – zaprzeczył Anioł – to daje się skrócić do dziesięciu kroków. Dziesięciu jak Dziesięć Przykazań. Arlena oburzyła się na niesprawiedliwość: Rzeczywiście! Mam przekonać Anioła o bezsensowności Dziesięciu Przykazań! Nigdy byś mi nie uwierzył, obojętnie, co bym zrobiła. To prawda – zgodził się Anioł. – Dlatego jestem Aniołem. Jednak nie stawiam ci niewykonalnego zadania. Wystarczy, że udowodnisz to komuś z twojego świata. Jednak nikomu z miasta Calehm.

Ja nie pochodziłam z Calehm, dlatego wybór padł na mnie. To mnie Arlena miała udowodnić, że Dziesięć Przykazań nie ma sensu. Zaciekawiło mnie to. Przyłączyłam się do jej zakładu z Aniołem.