Urodziła się 23.04.1954 r. w Pile, mieście do którego od dwunastu lat niezmiennie tęskni. W roku 2001 przyjechała do Niemiec na chwilę. Ta chwila trwa do dziś, bo jak się przekonała, i tutaj można znaleźć szczęście. To tutaj zaczęła poważnie traktować swoje pasje: poezję, prozę, fotografię i próby malarstwa. Najpierw pojawiła się w "Samym Życiu" w kąciku - Wierszobranie. Potem zadebiutowała na scenie restauracji "Gdańska" w programie Haliny Kostrzębskiej. W antologii poetów emigracji pt. "Żeglując w oceanie słów" ukazały się jej pierwsze powstałe na emigracji wiersze. Jest członkiem grupy poetyckiej "Obłoki" (USA), tam też w polonijnym czasopiśmie Polski Express publikuje poezję i prozę. Należy do bractwa Konfraterni Poetów w Krakowie. W wydanym przez Oficynę tejże Konfraterni zbiorowym tomiku wierszy, można poczytać jej ciepłą poezję.
O sobie mówi: "Życie przepływając przeze mnie, osadza pokłady przeżyć, uczuć i emocji. Sięgam do nich jak do kopalni wiedzy osobie - kobiecie, ludziach, dojrzewaniu. Podglądam świat, a on patrzy na mnie."
***
Rozwijam markizę słońca
ta zima taka długa.
Leszczynowe kotki
zerkają zdziwione
że chce się nam tak
pod wiatr.
W kieszeni wieczoru
gadają dłonie
moja w twojej
szczebiocze.
Grafitowa mgła
przenika szeptem
czas do domu.
***
Niepokój
ma kształt lęku
zdziwione źrenice
puls nocy
po krótkim śnie.
Jednostajny sufit
odbija myśli
żadnej odpowiedzi.
Przywołuję mojego Anioła
zapomniałam o nim
ze szczęścia.
***
Milczenie jest pieszczotą
ostatniego słowa
rozpływa się w pamięci
pluszowym szeptem na szybie
po drugiej stronie deszczu
milczenie nie jest ciszą
tę z braku metafor
wymyślili poeci
to dialog
na dwie ręce
pod kocem.
***
Popatrz
jaki ładny księżyc i noc
usypia gwiazdy za chmurami
a nam w kieliszkach tyle słów
do nazwania zostało
miasto ucicha
latarnie przymrużają oczy
popatrz jeszcze sierpień
jutro kasztany
rozsypie nam wrzesień
będziemy jesienni
złotorudzi bordowozieloni
wciąż młodzi
niestygnącym blaskiem oczu
brązowo -chabrowych.
***
Czasem mnie budzą
oddechem firanki
włażą pod poduszkę
rozgrzebują noc
wkładają za ciasne sukienki
na pończochy szpilki
dziobami dudnią o parapet
moje przedawnione sny
wolę te z dzisiaj
w satynowej piżamie
zmierzwionych włosach
tobą na poduszce obok
gdy nie mam pewności
czy śnię
czy to sen śni mnie
kiedy moich rąk
nie wypuszczasz z dłoni
odpływamy razem.